To, co wiatr dzisiaj wyprawiał, wołało o pomstę do nieba. Do załatwienia prostej sprawy, walka z wichurą dmącą z prędkością 30 km/h potrzebna była jak dziura w moście. Wywiało też nazwę pewnej ulicy – kiedy wciąż nie mogłem jej znaleźć, okazało się, że już nie nazywa się tak, jak się nazywała – nazywa się zupełnie inaczej... W drodze powrotnej silny powiew w plecy sprawił, że jazda wydała się lekką jak w śnie jakimś złotym...
Brak możliwości wypadu na rower w ciągu dnia, zaowocował całkiem suchą wycieczką wieczorem. Bezdeszczowe okienko było nagrodą za cierpliwość. Na początku jechało się całkiem fajnie, ale przerwa w rowerowaniu, przypominała o sobie w postaci średniej średniej. W dodatku na ostatnich dziesięciu kilometrach "wiatr twarzowy" uparł się, żeby nadmuchać w twarz ile wlezie :) I tak powstała szumiąca "prawie czterdziestka" na powitanie Nowego Roku.
W ten sylwestrowy dzień, pamiętajcie o braciach mniejszych – nie kupujcie fajerwerków i petard. Jeżeli jednak nie możecie się powstrzymać przed odpalaniem ustrojstwa – oto wyszperana w necie instrukcja prawidłowego postępowania.